Klaus Schulze
Strona o artyście, Klasyku muzyki elektronicznej.
Biografia 1970-1979 1980-1989 1990-1999 2000-2009 2010-2019 Dla fanów Inne nagrania

Dyskografia
1980-1989

... Live ... (1980)
CD#1
Bellistique 21:20
Sense 51:00
CD#2
Heart 30:53
Dymagic 29:21
Pierwszy koncert wydany oficjalnie na płycie. Tak naprawdę nagrania pochodzą z trzech różnych koncertów: w Berlinie (1976), w Paryżu (1979) i w Amsterdamie (1979). Typowa muzyka osadzona w klimatach znanych z wcześniejszych płyt. Wyjątkiem jest tutaj utwór Dymagic na który warto zwrócić uwagę z powodu partii wokalnej. Monotonny głos Arthura Browna doskonale wpisuje się w klimat muzyki KS. Tradycyjnie już w tym okresie na perkusji gra Harald Grosskopf. KS nie był zbyt zadowolony z tego nagrania. Niewyraźny dźwięk, dużo szumów i innych zakłócających hałasów zniechęciły go do nagrań koncertowych. Posunął się nawet do stwierdzenia, że Live jest jego pierwszą i ostatnią płytą nagraną na żywo. Po latach, gdy cyfrowa technika nagraniowa zagwarantowała wysoką jakość rejestracji dźwięku, KS wrócił do płyt koncertowych.
Dig It (1980)
Death Of An Analogue 12:15
Weird Caravan 05:03
The Looper Isn't A Hooker 08:17
Synthasy 22:56
Dig It rozpoczyna nowy okres w twórczości KS i to nie tylko dlatego, że jest to pierwsza płyta nagrana z wykorzystaniem techniki cyfrowej (zarówno syntezatory jak i rekordery). Nowością jest tutaj pojawienie się trzech krótkich utworów (najdłuższy ma 12 minut), z których każdy jest zamkniętą kompozycją posiadającą swoją własną dramaturgię. Schulze po raz pierwszy w tak dużym stopniu eksperymentuje tutaj ze struktura formalną utworów. Płyta zaczyna się już bardzo nietypowo, bo zamiast kilku lub kilkunastominutowego wprowadzenia, od razu jesteśmy wciągnięci w główny temat muzyczny wraz z obsesyjnym rytmem, narastającym tempem i przejmującym głosem przekształconym przez vocoder. Najciekawszy wydaje się ostatni utwór. Synthasy czyli jakby to można było przetłumaczyć Syntezatorowa fantazja to być może najlepsza dotychczasowa kompozycja Schulzego. Różnorodna i wyrafinowana. Porównywaną ją wręcz do muzyki Stockhausena. Na płytę warto również zwrócić uwagę z powodu zupełnie nowych brzmień, które pojawiają się tutaj po raz pierwszy, a które z czasem staną się znakiem rozpoznawczym muzyki Klausa Schulze.
Trancefer (1981)
A Few Minutes After Trancefer 18:20
Silent Running 18:57
Trancefer to znakomita płyta, która zapowiada nadejście jeszcze doskonalszej Audentity!
Podobnie jak przy Dig It nie ma tu żadneych wstępów czy wprowadzeń. Od samego początku znajdujemy się w centrum wydarzeń. Hipnotyczny rytm, nastrojowe choć surowe melodie, pulsujące dźwięki sprawiają, że od samego początku mamy wrażenie jakbyśmy tej muzyki słuchali już od wielu godzin. Nie odbieramy wrażenia "wskoczenia" w muzykę, a raczej jej ciągłego trwania. Początek lat osiemdziesiątych to kształtowanie się pewnej nowej stylistyki w muzyce KS. Stylistyki, której podstawą są elektroniczne, snujące się frazy, rytmiczna, wyraźna perkusja i zupełnie równoprawna z pozostałymi elementami muzyki - wiolonczela (ponownie Tiepold). Na perkusji towarzyszy Schulzemu Michael Shrieve. Obaj muzycy zagrali później na wielu wspólnych płytach.
Myślę, że Trancefer to bardzo dobra płyta na rozpoczęcie swojej znajomości z Klausem Schulze.
Audentity (1983)
CD#1
Cellistica 24:31
Tango - Saty 05:47
Amourage 10:37
Opheylissem 05:11
CD#2
Spielglocken 21:24
Sebastian im Traum 28:21
Audentity to według mnie największe osiągnięcie Klausa Schulze. Bez przesady można powiedzieć, że jest to dzieło wybitne. Dopracowana w najdrobniejszych szczegółach kompozycja, doskonała dramaturgia bez reszty angażująca emocje słuchacza, całościowy zamysł dzieła nie kończący się na poszczególnych kompozycjają sprawia, że mamy doczynienia z dziełem wyjątkowym. Audentity to dwugodzinne poszukiwania dźwiękowej tożsamości Sebastiana, być może alter ego Klausa Schulze. Album rozpoczyna się jak klasyczna muzyka współczesna, kończy zaś jak najlepsza awangarda drugiej połowy XX wieku. Cellistica to pierwotny chaos, z którego po chwili wyłaniają się pierwsze harmonijne dźwięki (narodziny?), najpierw syntezatorów, później wiolonczeli (oczywiście Tiepold). Cały utwór bazuje na dyskusji wiolonczeli z elektroniczną repliką, do tego dochodzi niesamowita wręcz, synkopowana perkusja o brzmieniach jakich nigdy wcześniej nie słyszeliśmy (a jakie ostatnio spopularyzowały się w niektórych odmianach techno, pamiętajmy jednak, że płytę nagrano w 1983 roku). Tango Saty podobno zainspirowane muzyką Erika Satie, to rytmiczne i w gruncie rzeczy dość żartobliwe tango pełne interesujących świeżych dźwięków. Amourage to jedyna melanholijno-snująca się kompozycja bez wyraźnego rytmu. Być może ostatnia reminescencja przeszłości. Opheylissem jest najbardziej dynamiczną, zdominowaną przez perkusję Michaela Shrieva kompozycją z tego albumu. Pierwszy utwór drugiej płyty albumu przypomina nieco Cellisticę z pierwszej płyty jest to jednak zupełnie inna kompozycja, choć również bazuje na wiolonczeli i perkusji. Spielglocken od samego początku wciąga nas w swój szybki, dziwny rytm, a cała dramaturgia zbudowana jest na brzmieniu, zmianach rytmu i zaskakujących rozwiązaniach melodycznych (wspaniała wiolonczela!). Ostatni utwór albumu Sebastian in Traum to chyba najdziwniejsza kompozycja Schulzego. Półgodzinny utwór zbudowany jak gdyby z wielu krótkich fragmentów muzycznych przerywanych różnymi efektami akustycznymi, dziwnymi zdarzeniami, których sensu możemy się jedynie domyślać na podstawie towarzyszących im dźwięków. Hipnotyzująca siła!

Dziękuję Poland (1983)
CD#1
Katovice 26:20
Warsaw 24:16
CD#2
Lodz 20:59
Gdansk 15:44
Dziekuje 5:52
Być może jest to najlepsza płyta koncertowa nagrana przez Schulzego. Być może jest to wręcz najlepsza płyta koncertowa z muzyką elektroniczną jaką nagrano (chyba jedynym kontrkandydatem jest Ricochet TD). Muzyka bardzo żywa i żywiołowa. Znakomicie czuje się tu atmosferę koncertu. Klaus Schulze był bardzo zadowolony z długiej trasy koncertowej w Polsce, czemu dał wyraz w tytule koncertowego albumu. Na doskonałość tego nagrania złożyło się kilka czynników: szczytowa forma samego artysty, złakniona zachodnich artystów polska publiczność mobilizująca Schulzego i Blossa, początek lat osiemdziesiątych - czas sprzyjający muzyce elektronicznej oraz chyab po raz pierwszy cyfrowe nagranie koncertu. Dwupłytowy album zawiera cztery utwory + podziękowania.
Katovice Na tle klasycznie sekwencyjnej muzyki Klaus Schule i Rainer Bloss tworzą coraz bardziej złożone układy melodyczne przerywane gwałtownymi tutti by na koniec dojść do wspaniałego, budującego napięcie finału.
Warsaw Bardzo rytmiczna, perkusyjna, dynamiczna muzyka, ze śladami melodii z Audentity, ale przede wszystkim porywające, zawrotne, szalone tempa.
Lodz Zaczyna się bardzo refleksyjnie, z pięknymi partiami fortepianu, powoli muzyka staje się coraz bardziej rytmiczna i dobitna. W pewnej chwili smyczkowa orkiestra przenosi na jak gdyby w czasy albumu X po czy następuje gwałtowny i nagły finał.
Gdansk Krótki utwór, interesujący przede wszystkim brzmieniowo (syrena okrętowa na początku - Gdańsk). Jak zwykle rytmiczny i dynamiczny. Ponownie kilka odwołań do płyty Audentity
Dziekuje Podziękowania Klausa Schulze dla osób, które pomagała przy organizacji koncertów, ale również dla syntezatorów, których artysta używa.
Na zakończenie krótkie wyjaśnienie. Płyta Dziękuję Poland klasyfikowana jest nie jako płyta solowa KS, ale jako płyta wspólna z RB. To prawda, że na okładce figurują oba nazwiska, jednak muzyka jest tak silnie naznaczona stylem Schulzego, że zdecydowałem się umieścić ją w dziale płyt solowych.
Album Dziękuję Poland sprzedał się w ponad stu tysiącach egzemplarzy.
Angst (1983)
Freeze 06:36
Pain 09:36
Memory 04:50
Surrender 08:41
Beyond 10:16
Muzyka do filmu dokumentalnego. Filmu nie widziałem. Jego bohaterem podobno jest psychopatyczny morderca. Muzyka bardzo dynamiczna, głównie perkusyjna. Obsesyjne rytmy. Podobno film był kręcony do muzyki, a nie jak zazwyczaj bywa odwrotnie.
Inter*Face (1985)
On the Edge 07:58
Colours In The Darkness 09:12
The Beat Planante 07:24
Inter*Face 24:49
Zgodnie z tytułem płyty, album ten stanowi interfejs pomiędzy dwoma wyraźnymi stylistykami muzyki Klausa Schulze. Tytułowy Inter*Face to dojrzała kompozycja zawierająca w zasadzie wszystkie charakterystyczne elementy muzyki KS z pierwszej połowy lat osiemdziesiątych. Pierwsze trzy utwory to zapowiedź nowego stylu, który będzie dominował w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Stosunkowo krótkie kompozycje (10-15 min), z bardzo wyraźną, dynamiczną perkusją, jeden główny temat do tego kilka pobocznych melodii. Kompozycje stają się dużo bardziej złożone pod względem formalnym (mieszające się linie melodyczne), jednocześnie bardziej klarowne pod względem rytmicznym. Widać, że KS opanował już w pełni technikę kształtowania dźwięku cyfrowego. Brzmienia i barwy dźwięków są oryginalne i zaskakujące.
Dreams (1986)
A Classical Move 09:40
Five To Four 07:57
Dreams 09:25
Flexible 04:16
Klaustrophony 24:40
Chyba na żadnej z wcześniejszych płyt nie towarzyszyło Schulzemu tylu różnych muzyków co na tym albumie. Andreas Grosser obok KS gra na syntezatorach, Nunu Isa na gitarze klasycznej, Ulli Schober na perkusji, Harald Asmussen na gitarze basowej i wreszcie w ostatnich minutach ostatniego utworu usłyszymy głos Iana Wilkinsona. I te właśnie ostatnie chwile płyty są wyjątkowe. Cała płyta jest bardzo wyrównana, na wysokim poziomie. Utwory w wyraźnie już zarysowanej stylistyce drugiej połowy lat osiemdziesiątych. Krótsze, z wyraźnie artykułowanymi pomysłami muzycznymi. Bez nastrojowych wstępów. Od pierwszych sekund jesteśmy wciągani w wir wydarzeń. Muzyka Schulzego bynajmniej na tej zmianie nie straciła. Po prostu KS nauczył się jeszcze lepiej operować naszymi emocjami i to co dawniej osiągał po dziesięciominutowym wstępie teraz udaje mu się uzyskać w pół minuty. Pierwszy utwór przypomina nieco klasyczne kompozycje na orkiestrę z wielkimi tutti. Pewne pomysły zostały zapożyczone z wcześniejszej Audentity. Wszystkie utwory na płycie bazują na interesujących, synkopowanych rytmach. Na szczególną uwagę zasługuje wspomniany już wcześniej ostatni utwór płyty Klaustrophony. Świetnie, powoli budowany nastrój. Muzyka staje się coraz bardziej obsesyjna, coraz głośniejsza, czuć w niej jakieś narastające napięcie, potęgowane ciągłym brakiem instrumentu wiodącego. Słuchacz oczekuje, że coś się powinno stać. Oczekuje jakiegoś rozwiązania. Pojawia się gitara klasyczna. Jest piękna, ale to jeszcze nie to. Aż wreszcie na dziesięć minut przed końcem usłyszymy głos Wilkinsona. I wtedy już wiemy, że to właśnie na to czekaliśmy od początku kompozycji. Znakomity finał.
En=Trance (1988)
En=Trance 18:53
a-Numerique 16:26
Fm Delight 17:28
Velvet System 17:47
En=Trance to album trochę nierówny. Obok dwóch bardzo dobrych kompozycji (a-Numerique i Velvet System, zawiera dwie kompozycje przeciętne, co nie oznacza, że złe. Po prostu utwór pierwszy i trzeci to typowe utwory KS znane z lat wcześniejszych. To takie trochę skrzyżowanie Body Love i Audentity. Brakuje im jednak pewnej dramaturgii, do której ostatnie płyty Schulzego przyzwyczaiły słuchaczy. W szczególności utwór tytułowy kończy się niespodziewanym wyciszeniem w osiemnastej minucie i równie dobrze mogłoby to nastapić pięć minut wcześniej albo później. Oczywiście En=Trance ma swój klimat nastrój, ale dramaturgi brakuje. W odróżnienieu do znakomitego a-Numerique gdzie cała kompozycja zmierza do wielkiego "wybuchowego" finału. Podobnie rzecz się ma z Velvet System. Godne uwagi, obok absorbujących melodii jest znakomite zróżnicowanie rytmów. Czasy prostych, programowalnych sekwencerów muzycznych dawno minęły.Podsumowując to chyba jedna z najlepszych płyt dla tych, którzy jeszcze Schulzego nie znają, a chcieliby czegoś posłuchać.

J.Tarasiuk (c) 2000-2009